skąd się wzięłam?

Moje zdjęcie
Jestem śliwką. Tworzono juz teorie, że śliwka była owocem grzechu pierworodnego, a nawet że jego przyczyną. Cóż... w dziecięcym wierszyku do fartuszka spadła gruszka, spadły grzecznie dwa jabłuszka a śliweczka... spaść nie chciała! Bo ja zawsze muszę po swojemu :D
Kiedyś przeczytałam, że każda podróż oznacza pewną filozofię życia, jest jakby soczewką, w której ogniskują się nasze marzenia, potrzeby, niepokoje. Co nas łączy, tych którzy wracamy do domu tylko po to, by przepakować plecak i wrócić na szlak, to fakt nieposiadania dostatecznej ilości pieniędzy, które umożliwiłyby realizację planów. Ostatecznie jednak nie ma to większego znaczenia, ponieważ prześladujący nas demon włóczęgi sprawia, że wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi i tak ruszamy w nieznane, nie dopuszczając przy tym myśli o niepowodzeniu swojej wyprawy. Instynkt wędrowania jest silniejszy od nas samych i choć skazujemy się na ryzyko utraty życia, walkę z samotnością, nierzadko zimno i głód, to robimy to... Człowiek nie jest w stanie żyć, gdy przeżywa coś takiego. Jedyne co nam pozostaje, to po prostu zapakować plecak i być gotowym do Drogi...


Prowadź nas drogą prostą Drogą tych, których obdarzyłeś dobrodziejstwami; nie zaś tych, na których jesteś zagniewany, i nie tych, którzy błądzą.

Keep us on the right path. The path of those upon whom Thou hast bestowed favors. Not (the path) of those upon whom Thy wrath is brought down, nor of those who go astray.

اهْدِنَا الصِّرَاطَ الْمُسْتَقِيمَ صِرَاطَ الَّذِينَ أَنْعَمْتَ عَلَيْهِمْ غَيْرِ الْمَغْضُوبِ عَلَيْهِمْ وَلَا الضَّالِّينَ

piątek, 17 września 2010

16 września, czwartek
W środę sprawdziłam trasę na te górkę, żeby się w nocy nie zgubić. Ale okazało się to niepotrzebne, bo Nimal postanowi pójść ze mną (zastrzegłam, że nie mam kasy na przewodnika). Jest profesjonalistą, był na szczycie ponad 500 razy, wiec czuję się w jego towarzystwie bardzo bezpiecznie. Jego pomoc okazuje się bardzo przydatna, bo chyba złapałam jakiegoś wirusa, źle się czuje po drodze. Ale i bez kłopotów zdrowotnych jest to jednak wymagający trekking. Wysokość i odległość nie są tu problemem – jak sądzę – lecz klimat i trasa dają w kość. Te cholerne schody (ponad 5 400) wcale nie ułatwiają sprawy! Są strome, mokre i wąskie. Ciemność i cisza tworzą przepiękny nastrój. Jednak chwilami mgła jest nieprzenikniona, nie widać nic poza czubek własnego nosa. W takich warunkach łatwo stracić orientację. Nimal potwierdza, że nawet w szczycie sezonu (gdy na gore wchodzi sto tysięcy ludzi na dobę), zdarza się że pielgrzymi tracą orientację i schodzą do odległych wiosek. Dobrze, że jestem przygotowana na tych siedem godzin wędrówki. Spotykam świetnie wyposażonych Francuzów, ale nie mogę się nadziwić beztrosce Srilankan. Wchodzą, także przewodnicy, w klapkach (nawet nie sandałach sportowych!), dziewczęta w sari owinięte ręcznikiem. Na szczycie jest bardzo zimno (może pięć stopni Celsjusza?) i wietrznie. Wprawdzie wschodzące słonce na chwilę przebija się miedzy chmurami, wywołując aplauz pielgrzymów, ale nie ogrzewa. Wokół świętego miejsca chodzimy boso, więc po chwili nie czuje stóp. Znajduję jednak siły, by podziwiać przepiękne chmury (widoków aż po Colombo niestety dziś brak), kwiaty (w tym te anielskie), dałoby. Składam pokłon, modlę się razem z buddystami o zdrowie rodziny i bije w dzwon. Nich, zgodnie ze zwyczajem, Bóg wie, że tu byłam.
Wejście zajmuje standardowo cztery godziny, zejście – trzy. Oczywiście można to zrobić szybciej. Schodzenie jednak zawsze musi dać się we znaki stawom. Na szczęście widoki rekompensują drżące łydki i ból w kolanach. Szczęściarze ci miejscowi – tyle wodospadów!
Zmarzłam jednak, więc spanko, obiadek i w ogóle rest!

2 komentarze:

  1. siła, odwaga, wyobraźnia, uśmiech to to co masz zawsze na twarzy, żaden wirus tego nie pokona;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wiadomość o Tomku, robię to z pewnym opóźnieniem, ale to nie znaczy że jestem niewdzięczna, wręcz przeciwnie.

    Wyszło jakoś niechcący, ze przy okazji stałam się wierną fanką tych ciekawych blogów,które nie są jedynie suchym opisem odwiedzanych miejsc.

    Podróżowanie po świecie jest niewątpliwie ciekawym zajęciem, ale podróżom zawsze towarzyszą powroty, kiedys trzeba powrócić i próbowac tak samo byc szczęśliwym, jak ci ludzie na Sri Lance, chociaż oczywiscie każdy ma swoją własną definicję szczęścia i nawet nie ma prawa narzucać jej innym. Czy się ze mną zgadzasz?

    Elżbieta P.

    OdpowiedzUsuń